Już od samego początku wiedzieliśmy, że ślub Ewy i Michała będzie wyjątkowym wydarzeniem. Po pierwsze dlatego, że uwielbiamy ceremonie i przyjęcia plenerowe, a po drugie z powodu zawodowej pasji Ewy, czyli grafiki (zwróćcie uwagę na zaproszenia, winietki i inne detale zaliczane do papeterii ślubnej – to wszystko zaprojektowała nasza Panna Młoda). Zresztą całość projektu ślubnego w wykonaniu Ewy nie kończy się wcale na papeterii ślubnej, jest tego znacznie więcej. Ilość detali, które stanowiły tło głównego wątku dnia (ślubu Ewy i Michała) sprawiła, że fotografowanie było nie lada wyzwaniem. Chodziło oto by nie pominąć żadnego z pieczołowicie zaplanowanych przez Ewę (oczywiście przy czujnej aprobacie Michała) szczegółów dekoracji. Krótko mówiąc: Panny Młode stylu DIY to nasza bajka, zresztą Kasia promuje tego typu podejście do ślubów na blogu Sweet Wedding. Cieszymy się więc, że możemy opowiedzieć Wam kolejną tego typu historię…
Tak jak w wypadku wszystkich przyjęć w ogrodzie, tu liczyło się spełnienie jednej życzliwej prośby: oby tylko nie rozpadał się deszcz. Podczas przygotowań świeciło słońce, ale gdzieś na horyzoncie gromadziły się kłębiaste chmury, które poza swoimi fascynującymi kształtami, zwykle kryją w sobie wiadra wody, wylewane zawsze w niewłaściwym momencie… A tak na marginesie: od kiedy pasjonujemy się śledzeniem pogody we Wrocławiu (Spichlerz Galowice, w którym odbywała się ceremonia i wesele Ewy i Michała znajduje się w bliskiej odległości Wrocławia) wydaje nam się, że w tym mieście występuje przewaga dni deszczowych lub pochmurnych. Poprawcie nas w komentarzach jeśli to nieprawda. Koniec końców, nasze obawy o pogodę podczas ślubu w Galowicach spełniły się tylko połowicznie, ale o tym w dalszej części naszej opowieści…
Drewniane plastry i inne elementy nawiązujące do natury bardzo nas ujęły. Mamy na co dzień dość spory kontakt z naturą i może właśnie dlatego takie naturalne akcenty bardzo przemawiają do naszej wrażliwości.
Jacek: jestem fanem muszek i muszę przyznać, że zawsze fajnie jest spotkać Pana Młodego należącego do konserwatywnego klubu wielbicieli muszek. Michał wyszedł o jeden krok dalej i postawił na muszkę z drewna, czym przyćmił wszystkie muchy, które mam w swojej kolekcji. Wynik meczu Michał vs ja sam -> 1:0. Mówiąc wprost: taka mucha, że mucha nie siada! Dodajcie do tego jeszcze drewniane spinki do mankietów i jest już genialny komplet akcesoriów dla Pana Młodego!
Jeśli komuś mylą się flamingi z flemingami to już służymy wyjaśnieniem. Najlepiej zapamiętać nazwę różowych ptaków w ten sposób: flaming to ptak a fleming (a właściwie to pisany wielką literą Fleming) to autor powieści o Jamesie Bondzie. Ok, to już lekcję przyrody zmieszanej z literaturoznawstwem mamy za sobą i można spokojnie wrócić do tematu ślubu. Ewę i Michała zafascynował motyw flamingów (o czym się jeszcze przekonacie śledząc dalszą część zdjęć) i tym sposobem te wyjątkowe ptaki znalazły się również na skarpetkach naszego Pana Młodego.
Michał przygotowywał się poza Galowicami, i miał pojawić się na miejscu dopiero kiedy Ewa będzie ubrana w swoją piękną suknię ślubną. Teraz przenieśmy się już do Spichlerza, gdzie odbywały się przygotowania Panny Młodej. Suknia projektu Sylwii Kopczyńskiej od razu wydała nam się idealnie skrojona na Ewę, zresztą naszą opinię potwierdzali wszyscy goście weselni (tak przynajmniej wynika z podsłuchanych, mimochodem rozmów osób zaproszonych przez naszą Parę Młodą).
Ostatnie chwile przed założeniem sukni ślubnej to już czysta ekscytacja. Chyba każda Panna Młoda czeka w dniu ślubu na moment, w którym „to wszystko” zaczyna się dziać „tak naprawdę”. Ubranie sukni ma tę magiczną, sprawczą moc. Uświadamia, że oficjalna cześć dnia właśnie się rozpoczęła. Miesiące planowania i przygotowań do ślubu zamyka ta krótka chwila… Potem już wszystko dzieje się samoistnie, choć przecież według ustalonego planu…
Moment pierwszego spotkania w dniu ślubu należy tylko do Pary Młodej. W tym czasie zegary przestają pracować a świat wstrzymuje swój bieg. Kula ziemska staje się płaska i słońce decyduje się kręcić wokół niej… Mamy gadane, nie? A tak poważnie to fajnie jest, gdy w tym całym szaleństwie dnia ślubu znajdzie się chwila na intymny moment, w którym Para Młoda może się nareszcie zobaczyć przed ceremonią, po raz pierwszy w strojach ślubnych. Za to właśnie uwielbiamy „First Look”.
Często Panny Młode (to pewnie taki rodzaj gry w Waszym wykonaniu, kokieteria wyższego rzędu) pytają nas podczas rozmów na Skype: co będzie jeśli ten mój narzeczony zareaguje inaczej niż wszyscy Panowie Młodzi (wszyscy się zachwycają) podczas momentu pierwszego spotkania??? Aż dziwne, że to pytanie nie trafiło jeszcze do naszego działu FAQ. Uspakajamy zatem: spokojnie, nie ma takiego Pana Młodego, który by się nie zachwycił swoją narzeczoną widząc ją w sukni ślubnej. Przynajmniej my takich nie znamy.
No i właśnie o takiej reakcji na widok Panny Młodej mówimy. Uśmiech sam ciśnie się na usta kiedy zdjęcia mogą przekazać tak wiele o uczuciu łączącym dwoje ludzi. Wystarczy jedno spojrzenie…
Chwila po pierwszym spotkaniu Pary Młodej, gdy goście weselni jeszcze nie przyjechali na miejsce ceremonii ślubnej to idealny czas na krótką sesję zdjęciową w dniu ślubu. Mamy wtedy okazję sfotografować nie tylko samą parę, ale także ważne detale takie jak na przykład bukiet Panny Młodej. Bukiet Ewy to piękne dzieło i tu wielkie brawa dla florystki (linki do wszystkich firm pod wpisem).
Ewa jest mistrzynią detali – to już ustaliliśmy. Jej wyjątkowa suknia nie potrzebowała zbyt dużo biżuterii, dlatego nasza Panna Młoda zdecydowała się na romantyczne upięcie i ozdobną opaskę do włosów. Do tego spójrzcie jeszcze na złoty manicure – to naprawdę świetny wybór dla Panny Młodej, która nie ma tego dnia na sobie zbyt dużo biżuterii, a chce dodać uroku swojej ślubnej stylizacji.
No i wydało się o co chodziło z tymi flamingami… Pamiętacie: nie flemingami! Flamingi przyleciały specjalnie na ślub Ewy i Michała z daleka. Można je było spotkać w różnych strefach przestrzeni weselnej i podczas pełnienia różnych ról. Wystąpiły nawet jako otwieracz do butelek. Zresztą sami zobaczycie na zdjęciach.
Jak tu nie zaufać, gdy zapewnia sam mr. Alkohol?
Piwo, naturalnie, domowej roboty…
Dekoracje kwiatowe to bardzo ważny element każdego przyjęcia. Na ślubie Ewy i Michała najbardziej spodobał nam się chyba egzotyczny kwiat protea, który pojawiał się we florystycznych elementach tego dnia. Jest niesamowity, tak samo jak dzień ślubu. Niesamowite tego dnia były zresztą wszytskie kwiaty – pięknie ozdobione krzesła na ceremonii, piękne kompozycje na stołach weselnych, rama nad parą młodą oraz fotorama w ogrodzie… a nawet huśtawka. Przyjrzyjcie się dokładnie tym elementom, bo stanowią piękne tło tego wyjątkowego majowego ślubu.
Tak jak wspominaliśmy na początku, deszcz „wisiał w powietrzu” przez znaczną część dnia, i chwilę przed samą ceremonią ślubną dał o sobie znać. Na szczęście tylko w postaci kilku kropel. Ewa i na tę okoliczność była przygotowana dlatego powitała tę niedogodność z uśmiechem, kryjąc się pod przezroczystą parasolką. Taka prosta parasolka czasem może uratować nawet krótką sesję w dniu ślubu – i do tego przepuszcza światło, więc nawet w pochmurny dzień nie zasłania światła 😉
Pewnie gdybyśmy zajmowali się filmem ślubnym to napisalibyśmy Wam, że dobra muzyka stanowi 80 % wartości filmu, ale niestety zdjęcia muzyki nie mogą oddać. Więc tylko dla formalności zaznaczamy, że dobrze dobrana muzyka (niezależnie od charakteru ceremonii – ślub cywilny czy kościelny) podnosi charakter całego wydarzenia. Pobudza nastroje gości, „gra na emocjach” – dosłownie. Czasem, aż przechodzą dreszcze, gdy słyszy się pierwsze dźwięki muzyki, wchodzi Para Młoda i rozpoczyna się najważniejsza (i najbardziej stresująca Pary Młode i fotografów) część dnia.
Pisaliśmy o stresie, ale patrząc na Ewę i Michała ciężko cokolwiek takiego wyczytać na ich twarzach. Po wszystkim Ewa powiedziała nam, że sesja przed ślubem uchroniła ją przed łzami podczas ceremonii. To bardzo ważna uwaga. Czasem można wzruszyć się podczas sesji i potem jest już znacznie łatwiej „przebrnąć” przez trudne momenty dnia takie jak składanie przysięgi. Jest coś takiego, że podczas ceremonii łatwo o łamanie się głosu i podobne historie, także słowa Ewy traktujemy nie tylko jako miły komplement, ale też ważną wskazówkę dla przyszłych Panien Młodych, pragnących spokojnego przeżywania ceremonii.
Mała urocza druhenka Panny Młodej spisała się na medal w dostarczeniu obrączek ślubnych – oczywiście „podanych” w stylowej szklanej szkatułce na mchu. Kolejny element blisko natury – wiadomo, że nam się spodobał!
Przy tylu propozycjach trudno zdecydować się na jedną opcję. Można pewnie zachować zdrową proporcję jeśli czyta się i realizuje program od góry do dołu. Nie ma sprawy, nie musicie nam dziękować za tę błyskotliwą podpowiedź.
Ach te bańki mydlane! Znajdźcie dziecko, które ich nie lubi. Przy okazji: bańki mydlane świetnie wyglądają na zdjęciach ślubnych, z tym, że dzień ślubu musi być raczej bezwietrzny. Także pamiętajcie: jeśli na przykład chcecie mieć „bańkowe” wyjście z kościoła po ceremonii to nie organizujcie ślubu nad morzem ani na szczycie góry… inaczej, mimo usilnych starań gości bańki ulatują siną w dal, nie pozostwiając po sobie śladu nawet na fotografii. Chyba, że mamy do czynienia z takim ekspertem od robienia baniek jak dziewczynka na zdjęciu.
Jacek: z propozycji tych wszystkich słodkości wybrałbym jednak mimo wszystko owoce. Tylko dlatego, że dość często bywam na ślubach i gdy korzystałem z uroków łatwo dostępnej słodkości, zaczynałem należeć do zawodników wagi ciężkiej. To powód, dla którego się teraz ograniczam. Patrząc z perspektywy czasu na asortyment słodkiego stołu z napisem „Miłość jest słodka” sam się sobie dziwię, że nie spróbowałem tych rarytasów – niewątpliwie są to wizualne arcydzieła.
Jeśli czytaliście wstęp to wiecie już, że Ewa z Michałem są specjalistami od detali. Na ich weselu nawet zimne ognie i przygotowane do nich zapałki zostały pięknie spersonalizowane.
Podczas przemówień nie zabrakło wzruszeń. Jest to szczególna chwila dla Pary Młodej, którą bardzo lubimy fotografować podczas reportażu ślubnego. Spichlerz Galowice oferował gościom dwie opcje do wyboru – plenerowy chillout z barem w ogrodzie lub prawdziwe weselne tańce wewnątrz na sali. Goście łącznie z Parą Młodą mogli w zalezności od pogody i nastroju zmieniać klimat zabawy. Świetny pomysł!
Specjalnie przygotowana na plenerowej części wesela strefa relaksu bardzo spodobała się najmniejszym gościom na przyjęciu. W niej nie barakło też oczywiście flamingów 😉
Dobra zabawa na weselu może być jeszcze lepsza jeśli zostaniecie zaproszeni na uroczystość tak pięknie przygotowaną przez Parę Młodą. Tu goście mogli cieszyć oko nie tylko Parą Młodą i ich strojami, ale także fajnymi dodatkami umilającymi każdemu czas. Nawet słomki do lemoniady i innych zimnych trunków były dobrane z myślą o stylu całej imprezy.
Ślubne drogowskazy to jeszcze jeden element, który bardzo nam się spodobał! Poza tym idealnie przypominał zaproszonym gościom z jakich opcji i gdzie mogą w każdej chwili skorzystać. Jak widać poza tańcami hulańcami, fotoramą i strefą relaksu Ewa z Michałem pomyśleli też o … ładnie udekorowanej huśtawce! Była nie tylko aatrakcją dla gości, ale taże dobrym elementem do romantycznych i radosnych zdjęć.
Czasem uda nam się złapać Parę Młodą „między obowiązkami” weselnymi i uchwycić taki niewinny i piękny moment. Natomiast złote balony z helem z napisem LOVE to akcent, który spodobał się gościom i poza ozdobą słodkiego stołu towarzyszył nam tez przy robieniu zdjęć. Jeśli podobają Wam się świetlne napisy, ale z jakiś względów nie możecie sobie na nie pozwolić (czasem po prosu nie ma ich gdzie postawić) to śmiało polecamy właśnie balony z helem!
Jeśli komuś mało było do tej pory detali i poligrafii… teraz nasz osobisty hit: personalizowane etykiety na alkohol. Ładnie i na luzie – ten mini bar w ogrodzie cieszył się dużym powodzeniem i jak widać był też bardzo fotogeniczny 😉
Ogrodowa część wesela wyludniała się kiedy był czas na stałe punkty programu – takie jak na przykład krojenie tortu! Para Młoda i tu zaprosiła gości nie tylko na ucztę dla podniebienia, ale także dla oka. Naked Cake na weselu Ewy i Michała wyglądał przepięknie. Oczywiście nawet sposób podania został zaplanowany – tort stał na drewnianym pieńku – świetne wrażenie!
Spodobał nam się też pomysł z ogniskiem na weselu, sami chyba przyznacie, że bardzo ciekawy. Do tego wino, muzyka i śpiew… Takich wesel na luzie życzymy wszystkim. Każdy z gości znalazł tu miejsce dla siebie i mógł zmieniać klimat w zależności od okoliczności.
Tort weselny + słodki stół: Ola Kwiatkowska Torty
Zaproszenia: DIY Panna Młoda 🙂
Kwiaty (bukiet/butonierki): Kwiatowe Studio
Dekoracje sali: Kwiatowe Studio
Suknia ślubna: Sylwia Kopczyńska
Buty Panny Młodej: Sarenza
Garnitur Pana Młodego: Pako Lorente
Buty Pana Młodego: Ryłko
Makijaż: Katarzyna Wojtycza MakeUp
Fryzura Panny Młodej: Anna Gandzij
Fryzura Pana Młodego: Callas Salon Fryzjerski
Cały post tutaj: https://www.jaceksiwko.com/plenerowe-wesele-spichlerz-galowice/
Biedny DJ – pewnie sam lub z garstką ludzi na parkiecie…
@Maciej: tak właśnie było przez długi czas 🙂 aż zrobiło się zimno na zewnątrz.
Przepiękny reportaż!